Język korzyści to podstawowa metoda sprzedaży. Nawet jeśli uważasz, że Twój produkt jest doskonały, nikt go nie kupi, jeżeli nie niesie on korzyści kupującemu. To nie tak, że produkt nie ma korzyści, po prostu najczęściej klient o nich nie wie. Dlatego musisz pamiętać, że klient ich sam nie wymyśli. Musisz mu podsunąć gotowe odpowiedzi, na pytanie „A co ja z tego będę miał?”. Wielu sprzedawców zaczyna od długiego opisu produktu. Porównują go do konkurencji, wymieniają jego zalety, podkreślają jak bardzo jest wyjątkowy. Wytrwały klient, wysłucha tej opowieści z potakiwaniem głową, ale ostatecznie sam opis nie sprawi, że to kupi.
Język korzyści to sztuka mówienia „dzięki temu”, bez używania słów „dzięki temu”
Klienta nie interesuje produkt, a to jak on wpłynie na jego codzienne zachowanie, jak mu ułatwi życie, poprawi humor, a może zapewni bezpieczeństwo. Skup się na korzyści dla klienta np. zamiast mówić, że Twój system posiada zapowiedzi IVR, przekuj to w dokładniejszy opis. Tylko specjaliści będą wiedzieli czym jest IVR. Lepiej ujmij to w ten sposób: Twój klient z łatwością dodzwoni się bezpośrednio do działu reklamacji. Poprowadzi go nasz system. Bez zbędnych rozmów z ogólną infolinią. Oszczędzasz czas klienta oraz pracownika.
Najlepiej obrazuje to cytat z książki Pawła Tkaczyka – blogera, znanego ze świetnego storytellingu:
Klient nie chce kupić młotka. On po prostu chce wbić gwóźdź.
Paweł Tkaczyk – ,,Zakamarki marki”
Więcej o tym jak używać języka korzyści w artykule:
Łączy swoje wieloletnie doświadczenie w obszarze customer care z innowacyjnym myśleniem na temat marketingu. Zawsze o krok przed trendami. Tworzy strategie, które inspirują do nieustannego poszukiwania coraz doskonalszych sposobów na poprawę zadowolenia i obsługi klienta.